Filharmonia Świętokrzyska w Kielcach
Fortepian we mgle
W Kielcach jestem dość regularnie. Rzadko, ale regularnie. Około półtorej roku temu podczas jednego z takich wypadów spoza okien samochodu, którym pędziłem przez miasto dostrzegłem we mgle obiekt z fajną fasadą. Ciekawy, niebanalny rytm wsparty kontrastem ciemnych pionowych pasów na jasnym tle. Wtedy tylko tyle dostrzegłem we mgle. W sobotę 23.03.2013 miałem okazję zapoznać się z bliska z tym obiektem, acz tylko w części.
Klawiszologia
Sąsiedztwo Filharmonii Świętokrzyskiej im. Oskara Kolberga posiada jednoznaczny kontekst historyczny. Z wywiadu jaki można przeczytać tutaj [1] wynika, że projektanci mieli ciężki orzech do zgryzienia. Trudne do spełnienia warunki zapisane w Planie Miejscowym zostały uwieńczone sukcesem w tej całkiem przyjemnej lokalizacji. Inne ważne wskaźniki wynikające ze sposobu projektowania tego typu przestrzeni zapewne zostały również potraktowane poważnie. Po wizycie w tym obiekcie czuję jednak jakiś niedosyt
Budynek świetnie dopełnia naroże kwartału wyznaczonego przez ul. S. Żeromskiego i ul. B. Głowackiego. Jak widać poniżej z zewnątrz prezentuje się on bardzo dobrze. #miód Inspirację rytmu kontrastu projektanci czerpali z fortepianu. Pomysł dobry, gdyż znajduje swoje uzasadnienie w przypadku sięgania np. do historii muzyki polskiej (np. Chopin). Zamierzona nieregularność kontrastowych pasów jest zbyt subtelna i prawie nie wyczuwalna, więc w perspektywie ul. Głowackiego stanowi monoblok z delikatnymi akcentami wejściowymi w postaci krótkich zadaszeń nad drzwiami. Idąc piechotą miałem wrażenie monotonii, której nie miałem prawa czuć podczas jazdy samochodem. Po prostu samochodem tę elewację widziałem przez chwilę. Być może lekkie rozbicie kilkoma bardziej śmiałymi akcentami zniwelowałoby poczucie nudy. Z drugiej strony w tym miejscu przez szereg lat stał budynek koszar, więc uniform wrósł w tę przestrzeń bardzo mocno.
.
Wejście z zewnątrz prezentuje się bardzo dobrze. Cofnięcie go w stosunku do reszty elewacji od ul. S. Żeromskiego jest fajnym zabiegiem zapraszającym do wnętrza LUB nawet jeśli nie ma zamiaru wejścia do środka to można zapoznać się chociażby z repertuarem. Po prostu nie wszyscy muszą korzystać z dóbr kultury wysokiej, choć byłoby dobrze, aby grono odbiorców jako takiej było szersze niż ma to miejsce dziś w Polsce. Za drzwiami znajdujemy wysoki na trzy kondygnacje hol. Fajnie zaakcentowano ścianę biegnącą przez wszystkie kondygnacje czerwonym kolorem z towarzyszącą jej windą, co pozwala ożywić poważną, elegancką, stonowaną monotonię wnętrz. Kolor wychodzi na zewnątrz i zaprasza do środka. Wchodząc w przestrzeń holu jesteśmy, jak się później okazało, w przestrzeni labiryntu, gdzie szukamy różnych pomieszczeń. #fail Szukamy wszystkiego: kas, szatni i co najbardziej bolało: drogi do przybytku królewskiego, gdy na piętrze z Salą Kameralną należy oczekiwać dłuugiego postoju w kolejce. #wc
Przestrzenie foyer wydawały mi się małe przy pięćdziesięciu osobach. Nie wyobrażam sobie co się dzieje, gdy jest pełne obłożenie Sali Koncertowej na pięćset osób. W przypadku oczekiwania na koncert należy liczyć się chyba ze sporym ściskiem. Z resztą sami projektanci w wywiadzie dla Świata Architektury 7 (25) / 2012 przyznają jak trudnym było zmieszczenie tak bogatego programu na wyznaczonej działce. Doskonale widać to na wizualizacjach z lotu ptaka. Na tej niewielkiej działce „nadźgano” ile tylko się dało, żeby wykorzystać maksymalnie ramy obwarowań Planu Miejscowego i programu przedstawionego przez Inwestora. To właśnie cena labiryntu.
Obiekt dla ludzi
Materiały we wnętrzu holu i foyer powinny wytrzymać próbę czasu (ceramika na podłodze, szkło balustrad, aluminium miejscami zastosowane na ścianach, obudowy z płyt drewnopochodnych MDF (albo co o_O), pochwyty schodów z aluminium). Jednak w przestrzeni Sali Kameralnej już widać spore zużycie podłogi z parkietu. Obiekt został oddany do użytku 30.11.2011, a po stopniu zużycia parkietu można odnieść wrażenie , że kielczanie upodobali sobie muzykę kameralną bądź rozrywkową. I to bardzo. Jeśli tak jest należy się cieszyć, a po bieżącym kalendarzu imprez można wnioskować, że tak, więc można było zastosować podłogę o wyższym standardzie wytrzymałości na ścieranie.
Opuszczałem obiekt trochę zawiedziony. Nie miałem jakichś wielkich oczekiwań co do tego obiektu, choć obiecywał wiele swoim uporządkowanym opakowaniem, ale przestrzenie wewnątrz swoim ukształtowaniem zmuszają do zapoznania się wszystkimi zakamarkami, nawet jeśli nie mamy na to ochoty. Mimo to chciałbym, żeby powstawały obiekty o podobnym standardzie jako etap do jeszcze lepszych realizacji, które będą cieszyć oko i ucho.
P.L.
Bibliografia
[1] Świat Architektury nr 7 (25) / 2012, O przestrzeni dla muzyki, strona 58-67
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.